Moja mama mówi, że jestem z pokolenia batatów i hummusu, coś w tym jest, choć ja jeszcze do zestawu dodałabym dynię. Na moim stole dynia i batat są częstymi gośćmi. Serwuje je w formie gotowanej, pieczonej, zmiksowanej itd. itp. Niestety moja zbuntowana córka nie jest fanką pomarańczowego… Na widok wspomnianych warzyw robi wymowną minę, której towarzyszy wymowne „bleeeeeee”!
Co zrobić? Ja oczywiście nie odpuszczam 🙂 No ale przecież nie nakarmię dzieciaka na siłę! Bo przecież doskonale wiesz, że jedzenie jest tym obszarem gdzie jakikolwiek przymus jest surowo zabroniony! Jak zatem pokonać opornego niejadka? Podstępem 😉 Oczywiście trochę tutaj żartuję. Mówiąc o podstępie, myślę przede wszystkim o tym jak funkcjonuje mózg człowieka i o tym jak skutecznie można go „podejść”.
Generalnie sprawa wygląda tak, nasz mózg lubi chodzić na skróty i lubi jasne sytuacje. Dla własnego komfortu, bezpieczeństwa i oszczędności czasu funkcjonuje mniej więcej tak: jeśli czegoś nie znam to jestem nieufny, jeśli coś znam i kojarzy mi się negatywnie, to tego nie lubię, jeśli znam i kojarzy mi się pozytywnie – o, to teraz lubię! Oczywiście to wielkie uproszczenie, ale w kwestii naszych niejadków będzie pomocne 🙂 Powyższa zależność jest bardzo widoczne np. w sytuacji gdy poznajesz nową osobę, która wyglądem przypomina kogoś kogo darzysz sympatią, Twój mózg oceni taką osobę pozytywnie i istnieje duże prawdopodobieństwo, że z wejścia uznasz ją za fajną. Nieco gorzej jeżeli nieznajoma przypomina z wyglądu „koleżankę” której delikatnie mówiąc nie lubisz…. no cóż, raczej nie będzie miała dobrego wejścia 😉 Takie życie!
Koniec dygresji, teraz wracam do batatów.
Skoro moje dziecko nie akceptuje batatów to najprostszym rozwiązaniem wydaje się być wyeliminowanie ich z diety. Nic bardziej mylnego…
Znasz to ?
„Nie dawaj jej pomidora (ogórka, jajka, sałaty….. czegokolwiek) ona i tak tego nie zje”. No albo to – „Daj jej chleb z masłem bo ona tylko to zje”.
Niestety takie podejście jest błędem. W ten sposób nie pozwalam dziecku poznawać nowych rzeczy, oswajać się z nimi, a jedynie coraz bardziej umacniam je w wybiórczości i niechęci do nowości.
Tak jak pisałam powyżej, aby mózg coś zaakceptował musi to poznać i skojarzyć z czymś miłym, ta zasada dotyczy nie tylko nowych znajomych, świetnie sprawdza się też w przypadku jedzenia.
Pokarmy, których dziecko nie zna, czy nie akceptuje, muszą być często eksponowane, dziecko musi mieć szansę na ich oswojenie. A sposób ekspozycji musi być przyjemny.
W żaden sposób nie chodzi mi o to aby namawiać malucha do spróbowania, aby przekonywać go, że to jest super fajne i powinien to zjeść… To raczej nie będzie dla dziecka zbyt przyjemne. Niech wszystko odbywa się naturalnie, niech dziecko ma szansę zobaczyć, dotknąć, powąchać. Jeżeli nie chce jeść pomidora, ok, ale połóż tego pomidora na jego talerzu lub na drugim talerzu który postawisz obok, nie komentuj, nie proś, nie zachwalaj, pozwól aby dziecko patrzyło, aby miało możliwość poznania. Zaproś dziecko do wspólnego gotowania, czy zabawy z jedzeniem. Może przyrządzicie pomidorową ucztę dla zabawek?
Pamiętaj też, że takie oswajanie produktu to proces, nie wystarczy, że raz pokażesz wspomnianego pomidora, a przy kolejnym posiłku maluch go zje… Mojej córce zaakceptowanie batatów zajęło kilka tygodni w trakcie których wielokrotnie bataty w różnej postaci pojawiały się na naszym stole i w trakcie których Iga wielokrotnie brała udział w przygotowywaniu posiłków. W ten sposób miała czas na to aby dotknąć, powąchać, poczuć i co ważne zobaczyć, że mama i tata bardzo to lubią i że te dziwne warzywa na pewno są jadalne.